Od 3 m-cy nie kupujemy w ogóle pieczywa. W związku z tym sobota schodzi mi na pieczeniu chlebów. Każdy bochenek ledwie wystygnie trafia w ręce męskiej połówki spółki piekarniczej i jest równiutko dzielony na kromki, pakowany w porcje śniadaniowe i ląduje w zamrażalce.
Taki los spotkał juz widoczny na zdjęciu chleb pszenno-żytni. Tym razem upiekłam go w garnku rzymskim. Dzięki niemu ma piękne dziurki, jest miękki i lekko wilgotny. Naprawdę wspaniały! Z poniższego przepisu zapełniłam garnek rzymski i małą keksówkę. Porównanie - niech żyje garnek!
przepis zaczerpnęłam ze strony pracowniawypiekow.blogspot.com.
Zaczyn:
360 g mąki zytniej chlebowej (typ 720)
300 g wody
20 g zakwasu zytniego
Ciasto właściwe:
230 g mąki zytniej (ja-720)
300 g mąki pszennej (ja - 750)
400 g wody
1 płaska łyzka soli (lub mniej, jeśli uzywamy zwykłej soli)
3 g drozdzy instant (= 1 łyzeczka)
Zaczyn
Wieczorem: wymieszać składniki zaczynu. Miskę przykryć ściereczką i zostawić na 12-16 godzin.
Następnie:
dodać do zaczynu wszystkie składniki, ok. 5 min. mikserem (ja - ręcznie). Zostawić pod przykryciem na 30 - 60 min.
Ciasto przełozyłam do garnka rzymskiego uprzednio namoczonego, posmarowanego olejem i posypanego otrębami zytnimi. Wierzch ciasta posmarowałam olejem i przykryłam folią (nie przykrywałam pokrywką z garnka i dobrze, bo bardzo wyrosło i przykleiloby się do pokrywki.
Po 30 min. było juz wyrośnięte.
Następie zdjęłam folię, posypałam ciasto mąką i wstawiłam do zimnego piekarnika nastawiając temp. na 200 st. Gdy piekarnik osiągnął temp. 200 st. wstawiłam keksówkę z pozostałą częścią ciasta.
Po 15 min. przykryłam garnek rzymski folią aluminiową i zmniejszyłam temp. do 180-190 st. Chleb w keksówce był gotowy po 50 minutach, w garnku rzymskim piekł się godzinę i 10 minut.